Star Trek: Voyager (DVD) – Kolejny serialowy „Star Trek” zaliczony.
Zacznę od postaci. Polubiłem je, ale nie wzbudziły w mnie równej sympatii co bohaterowie TOS, TNG oraz DS9. Kapitan Janeway jest sympatyczna, ma charakter, ale zostaje u mnie w tyle za Kirkiem, Picardem i Sisko. Reszta postaci? Jak to w tego typu serialach bywa, lepsze i gorsze. Nie umiem powiedzieć, które z nich uważam za najciekawsze. Może Doktorowi dam szczególną odznakę "Fajny Charakter Humorystyczny".
Natomiast jedyne negatywne wyróżnienie otrzymuje ode mnie Harry Kim. Nie trawię tej postaci.
No dobrze, teraz historia, albo uściślając historie. Do 6 sezonu śledziłem poszczególne opowieści z dużą dozą sympatii. No i przyszedł 7 sezon… Nie mam pojęcia z czego to wynika, ale coś się popsuło. Z coraz mniejszym zainteresowaniem patrzyłem na przygody serialowych bohaterów. Ów sezon wydawał mi się jakiś taki nie wiem… nieporadny? Nie pytajcie co przez to rozumiem. To po prostu moje osobiste, ciut dziwaczne odczucie. Może po prostu już byłem przesycony produkcją? Nie wiem. W każdym razie myślę sobie, zbliża się zakończenie, będzie fajnie. I tutaj jest pies pogrzebany. Zakończenie jest kompletnie nieangażujące i przede wszystkim za krótkie, urwane. Tak jakby twórcy nie mieli już pomysłu i byli zmęczeni całym przedsięwzięciem. Moment, w którym pojawiły się napisy końcowe był u mnie momentem niedowierzania. Naprawdę? To tyle? Po 7 sezonach? Bardzo się zawiodłem. Ostatni sezon i jego zakończenie definitywnie wpływa na moją ocenę produkcji.
No i jeszcze jedna sprawa: romans Seven of Nine z Chakotayem w 7 sezonie jest kompletnie (za przeproszeniem) z tyłka. Zero wiarygodności. Nie wiem co twórcom strzeliło do głowy.
Dalej, strona techniczna jest naprawdę udana, scenografia oraz efekty specjalne jak na telewizyjną produkcję z tamtego okresu są świetne. Jednak mimo, iż produkcja jest nowsza od DS9 i ogólnym rozrachunku prezentuje się bardzo dobrze, to ta druga zrobiła na mnie lepsze wrażenie. Próżno w „Voyagerze” szukać czegoś na poziomie bitwy o Kardassię.
Jeszcze słówko o czołówce. Jest ona chyba moją ulubioną spośród „trekowych” seriali. Motyw muzyczny jest wspaniały.
Podsumowując, do 6 sezonu włącznie oglądało mi się „Voyagera” świetnie, ale ostatni sezon i zakończenie, mocno zepsuły odbiór. „Star Trek: Deep Space Nine” pozostaje na tronie, jako najlepszy "Star Trek" ever.
Ostatecznie 6/10.
Zabieram się się za "Stargate: SG-1".
Zacznę od postaci. Polubiłem je, ale nie wzbudziły w mnie równej sympatii co bohaterowie TOS, TNG oraz DS9. Kapitan Janeway jest sympatyczna, ma charakter, ale zostaje u mnie w tyle za Kirkiem, Picardem i Sisko. Reszta postaci? Jak to w tego typu serialach bywa, lepsze i gorsze. Nie umiem powiedzieć, które z nich uważam za najciekawsze. Może Doktorowi dam szczególną odznakę "Fajny Charakter Humorystyczny".

No dobrze, teraz historia, albo uściślając historie. Do 6 sezonu śledziłem poszczególne opowieści z dużą dozą sympatii. No i przyszedł 7 sezon… Nie mam pojęcia z czego to wynika, ale coś się popsuło. Z coraz mniejszym zainteresowaniem patrzyłem na przygody serialowych bohaterów. Ów sezon wydawał mi się jakiś taki nie wiem… nieporadny? Nie pytajcie co przez to rozumiem. To po prostu moje osobiste, ciut dziwaczne odczucie. Może po prostu już byłem przesycony produkcją? Nie wiem. W każdym razie myślę sobie, zbliża się zakończenie, będzie fajnie. I tutaj jest pies pogrzebany. Zakończenie jest kompletnie nieangażujące i przede wszystkim za krótkie, urwane. Tak jakby twórcy nie mieli już pomysłu i byli zmęczeni całym przedsięwzięciem. Moment, w którym pojawiły się napisy końcowe był u mnie momentem niedowierzania. Naprawdę? To tyle? Po 7 sezonach? Bardzo się zawiodłem. Ostatni sezon i jego zakończenie definitywnie wpływa na moją ocenę produkcji.
No i jeszcze jedna sprawa: romans Seven of Nine z Chakotayem w 7 sezonie jest kompletnie (za przeproszeniem) z tyłka. Zero wiarygodności. Nie wiem co twórcom strzeliło do głowy.
Dalej, strona techniczna jest naprawdę udana, scenografia oraz efekty specjalne jak na telewizyjną produkcję z tamtego okresu są świetne. Jednak mimo, iż produkcja jest nowsza od DS9 i ogólnym rozrachunku prezentuje się bardzo dobrze, to ta druga zrobiła na mnie lepsze wrażenie. Próżno w „Voyagerze” szukać czegoś na poziomie bitwy o Kardassię.
Jeszcze słówko o czołówce. Jest ona chyba moją ulubioną spośród „trekowych” seriali. Motyw muzyczny jest wspaniały.
Podsumowując, do 6 sezonu włącznie oglądało mi się „Voyagera” świetnie, ale ostatni sezon i zakończenie, mocno zepsuły odbiór. „Star Trek: Deep Space Nine” pozostaje na tronie, jako najlepszy "Star Trek" ever.
Ostatecznie 6/10.
Zabieram się się za "Stargate: SG-1".