09-07-2021, 20:57 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-07-2021, 20:57 przez Gieferg.)
No, wpadł pierwszy seans kinowy od 2019 roku.
Pitolenie o rodzinie i przegięte na maksa sceny akcji już mi nie przeszkadzają, mogą sobie latać w kosmosie, no problemo. Gorzej, że tempo w pierwszej połowie trochę ślamazarne, a poza tym miałem wrażenie, że napchano do filmu za dużo - mamuśkę Shaw mogli już sobie darować, Mia w akcji bez Briana wyglądała dziwnie, a zmartwychwstanie Hana tak bardzo na siłę jak to możliwe.
Cena jako młodszy Torreto w sumie wypada całkiem spoko, dobrze też dobrali jego młodszą wersję (gorzej z Domem), fajne nawiązanie do "Days of Thunder" (wyścigi Nascar, Michael Rooker, motyw ze śmiercią na torze). W drugiej połowie film się już rozpędza na dobre i oglądało się lepiej, choć jednak 5,6 i 8 były wyraźnie lepsze, tutaj bardziej poziom siódemki, znacznie lepiej niż Hobbs & Shaw.
Blu-ray na pewno stanie na półce.
09-07-2021, 23:16 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-07-2021, 23:21 przez djgromo.)
Ja jako duży fan serii mocno się zawiodłem ostatnią odsłoną.
Mieli kilka ciekawych pomysłów na ten film, ale wybrali najgorsze możliwe rozwiązania żeby uzasadnić motywy bohaterów. Złamali cały mythos Doma jako osoby, wielokrotnie powtarzającej, że nie odwraca się od rodziny nawet jeśli ona to zrobiła. W ogóle pominięcie przez te wszystkie filmy info, że posiada brata o którym nigdy nie wspomniał jest mocno naciągane. Zamiast tego mogli z klasą zawiązać fabułę w taki sposób, że Dom nie wiedział, że ma brata. Jego ojciec mógł mieć nieślubne dziecko, które żyło w zawiści, że stary żyje ze swoją główną rodziną zamiast z nimi. W ten sposób Jacob miałby motywację żeby być lepszy od Doma i że to on powinien zasługiwać na uwagę. Słabo wyglądała niechęć Doma na początku filmu do pomocy Mr Nobody jakby był jakąś niedojdą życiową. Nie wiadomo jak pojmali Cipher i sam fakt przetrzymywania jej w jakimś akwarium jest bez sensu. Motyw używania magnesów, które przyciągają samochody przebijając nimi budynki, a nie zgniatające samochodu na jakim są zainstalowane wygląda komicznie. Robienie z Roma superstrzelca (w założeniu farciarza) jest absurdalne. Motyw lotu w kosmos wybierając przy tym samochód, którego karoseria jest z plastiku... A i najgorsze... To, że Han żyje to nawet fajnie bo bardzo lubiłem jego postać w poprzednich filmach, ale to że jego śmierć miała być ukartowana od początku przez Mr Nobody jest totalnie nieprawdopodobna. To już wolałbym żeby przypadkowi przechodnie go wyciągnęli z samochodu, po czym przebywałby w ukryciu w obawie przed Yakuzą. No i jak to rzuca światło na Deckarda Shaw turbomadafaka, który nie potrafi dopilnować zabójstwa stojąc 10 metrów od celu.
Ech jestem właśnie podczas maratonu wszystkich części i dobre to już było. Dla mnie F&F 9 to najgorsza część serii. Dałbym max 2/5. Hobbs & Shaw dla mnie było o wiele lepsze. Bardziej czekam na spinoffy typu Hobbs & Shaw 2 czy prequel gdzie Han i Gisele są razem.
LG OLED 55 C6, Sony X700, Denon X1300W, Jamo S809, S81, S801, S8 ATM, S803, Xbox Series X, Playstation 5
11-07-2021, 11:21 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-08-2021, 12:34 przez Juby.)
Od kinowego seansu Fast Five również uważałem się za fana serii, ale teraz nie pojmuje jak ludzie mogą ją nadal oceniać pozytywnie. Piątka jest zajebista(!), a scena w trakcie jej napisów jest w moim Top5 najbardziej nakręcających na kolejną część zakończeń ever. Furious 6 to jeden z najgłupszych filmów świata... but it's so fun to watch! Dla mnie niemal równie dobry co F5. Siódemka była już rozczarowaniem, bo nie dość, że miałem wrażenie kopiowania tego, co było w szóstce, to jeszcze wyszedł z niej straszny burdel scenariuszowy. Ale F7 mogę sporo wybaczyć i trzymam na półce, bo wiem z jakimi trudnościami borykano się w takcie produkcji (śmierć Paula Walkera), bo ma zajebistą walkę Hobbsa z Shawem (+kilka innych niezłych scen akcji) i doskonałe zakończenie, przy którym zawsze coś mi wpada do oka.
Ósemka to był już "strike 2". W szóstce mieliśmy fabułę opartą na "Pewien agent przychodzi do Toretto prosić go o pomoc w znalezieniu pewnego rogue agent i zaczyna się przegięte Mission Impossible po całym globie" - co było nowością w tej serii, w której lubiłem to, że każdy film jest inny. W siódemce mieliśmy "pewien agent przychodzi do Toretto prosić o pomoc i zaczyna się przegięte Mission Impossible po całym globie" - z tym że Hobbsa zastąpiono Panem Nobodym, bo Dwayne grał Herkulesa. A w ósemce - that's right - mamy trzeci raz dokładnie to samo, i jedyne co nowego ta seria próbuje wnieść, to udowodnić, że może być jeszcze bardziej przegięta. No jest, ale co mi po tym, kiedy nie bawię się już na niej tak dobrze? Hobbs & Shaw poszedł z tym o krok dalej i był pierwszym filmem cyklu od czasu F5, na którym nie byłem w kinie i który nie stanął (i już nie stanie) na mojej półce.
Na F9: The Fast Saga zdecydowałem się iść do kina w premierowy weekend (pierwszy seans od 10 m-cy) i dla mnie te seria umarła, nie ma dla niej ratunku. Liczyłem, że w końcu skończą z formułą kopiowaną z F6 (co sugerowały trailery), ale nie zgadniecie - to znowu film o tym, że Mr. Nobody zleca misje ekipie Toretto i zaczyna się przegięte Mission Impossible po całym globie. Z tym, że ekipa po pierwszym akcie rozbija się na 3 drużyny, wtedy struktura filmu strasznie się rozłazi, a tempo siada tak bardzo, że w połowie można wyjść zrobić sobie kanapki. Gdzieś między 358 scenami retrospekcji (ich ilość mnie dobiła) można znaleźć samoświadomą bekę z tego, czym stała się ta seria. Tylko to nieśmieszna beka, która naprawdę oddaje to, czym stali się Szybcy i wściekli. Nie dziwi więc fakt, że od 2 tygodni Internet zalewa fala memów Toretto i jego "family". Kiedy powstaje o jeden (a w tym wypadku o trzy) film(y) za dużo, stajesz się memem roku. Ze względu na scenę na orbicie nazwałbym F9 Moonrakerem tej serii, ale chyba byłoby to obrazą dla Moonrakera (którego lubię).
Podsumowując - trzeba było zakończyć Szybkich i wściekłych na części siódmej, na pożegnaniu Paula, który był sercem tej serii. W przeciwieństwie do Mission: Impossible, które trzyma poziom... Tfu! Z filmu na film staje się coraz lepsze, a sceny akcji w nich imponują prawdziwą kaskaderką, F&F upada coraz niżej, a imponować chce tylko coraz to absurdalniejszymi sytuacjami i sci-fi macguffinami, których bohaterowie szukają po orientalnych lokacjach.
1. Fast Five
2. Furious 6
3. The Fast and the Furious / Fast & Furious / Tokio Drift (musiałbym powtórzyć 1 i 4, żeby zdecydować)
6. Fast & Furious 7
7. 2 Fast 2 Furious
---------- tutaj poziom żenady i sope-operowości przekroczył próg mojej tolerancji ----------
8. The Fate of the Furious (trzymam na półce, bo po prostu nie chce mi się tego wystawiać/sprzedawać)
9. Hobbs & Shaw
10. F9
Na kolejne dwie części (które znając Vina skończą się byciem trzema częściami) nie czekam.