Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy i seriale na serwisach streamingowych
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38
Co widać i słychać. Straszny gniot z odrobiną solidnego scenariusza w kilku miejscach. Większość produkcji netflixowych to gówna upakowane w pozłotko. Nie inaczej jest w tym przypadku. Film zrobiony w korpo pod ludzi oglądających masowo rzeczy pozycjonowane w ich topkach. Z kliszami z przeszłości, które nie są hołdem czy nie wywołują efektu wow, tylko żenują bardziej wyrobionego odbiorcę X Muzy. 3/10

Sekrety Morza. Po raz pierwszy zrezygnowałem z kablówki i jakoś trzeba było wypełnić tę pustkę Smile Postawiłem na nowohoryzontowe VOD. Tylko 50 zł za 15 filmów. Na pierwszy ogień poszła wizualna perełka. Starsza oglądała jak zahipnotyzowana. Co prawda nie jest to bajka tak wybitna jak najlepsze produkcje od Ghibli, ale fajniej ogląda się to niż np większość produkcji disney'owskich. Forma tutaj trochę wygrywa z treścią, ale ostatecznie i historia też solidna oraz dająca fajny punkt wyjścia do dyskusji z Czterolatką. 8/10

Człowiek z Blizną. Umiejscowiłbym go gdzieś tak w połowie drogi pomiędzy genialnym, pierwszym Ojcem Chrzestnym, a irytującymi Chłopcami z Ferajny. Dobry, budzący swoją postacią niechęć Pacino i rzecz, którą najzwyczajniej w świecie dobrze się ogląda z poziomu kina rozrywkowego. Zwłaszcza, że gangsterskość tego filmu zwycięża z wątkami dramatycznymi, które wypadają mało autentycznie i są baaardzo średnio zagrane. 7,5/10

Heroes: Cisza i rock and roll. Pamiętam Olimpiadę w Barcelonie i siedzenie przed tv gdy zmieniało się kanały. Raz transmisja, raz MTV, w którym hulało wówczas Entre dos tierras. Zasłuchiwał się człowiek w tym Bon Jovi z Saragossy, ale jakoś głebiej nie sięgnął. Dokument sprawnie poprowadzony, dobrze pokazuje rodzenie się legendy w Hiszpanii, a potem niemożność dogadania się w grupie i upadek. Muzycznie, fajne wydają mi się początki, przed osiagnięciem sukcesu, gdy poziom megalomanii był mniejszy i gdzieś tam było słychać nowofalowo-newromantyczne korzenie zespołu. 6/10

Van Helsing. Irytująca Beckinsale plus wrzucenie do kotła kilku legend i próba sklecenia z nich scenariusza. Próba nieudana i pieniądze wyrzucone w błoto 3/10

Mortal Kombat. Było o nim chyba ostatnio w Nostalgicznej Niedzieli. Ja niestety nie kupiłem tego po raz kolejny. Wszystko mnie tu irytuje. Walki, historia, muzyka, efekty specjalne, a nade wszystko aktorstwo. W produkcjach z tele 5 potrafią lepiej grać, serio. Pozostanę przy grze, chociaż zawsze troche bardziej lubiłem Tekkena. 3/10

Appolo 13. Gdy jest walką w kosmosie i na Ziemi o przetrwanie - prześwietny, gdy wchodzi do domu głównego bohatera robi się łzawy i mdły, dlatego tylko 7/10

Wywiad z Wampirem. Po prostu dobry film, który jednak nie może przekroczyć granicy, za którą kryje się wybitność. Dobra obsada, mocna fabuła, fajne lokacje, widać rękę Neila Jordana, a jednak czegoś zawsze mi brakuje. 7/10

Miłość i Potwory. Produkcja netflixowa ze swoimi wadami o których pisał Sebas. Trochę zatargetowana na fanów gówienek pokroju igrzysk śmierci czy innych więźniów labiryntu. Podejmująca flirt z monster movies. Ale ta historia o typowym przegrywie w klimacie Zombielandu ma swój urok. Dlatego 6,5/10.
Cytat:Mortal Kombat. Było o nim chyba ostatnio w Nostalgicznej Niedzieli.

No, ostatnio, jakieś trzy lata temu.
The Doors. Ależ strasznie się zestarzał, no i trafił na totalnie innego mnie. Pamiętam jak ćwierć wieku temu siedziałem jak zahipnotyzowany i zapisywałem sobie na kartce co lepsze bon moty. A teraz spozierało na mnie całe mnóstwo słownej pretensjonalności, nie pasująca do niczego Meg Ryan, szarżujący Kilmer (chociaż ma momenty) i mnóstwo niepotrzebnej erotyki. Jako, że muzyka Doorsów i Velvetów to to co tygryski lubia najbardziej, jakoś mi rekompensowało tamte niedociągnięcia. No i chwile zespołu na scenie. Dobrze, że Astbury zrezygnował z roli (podobno) po poznaniu scenariusza, bo to mało wiarygodna historia Jima. Scott (oczywiście Stone) postawił na pornograficzny mesjanizm i niestety nie wyszło. 6/10

Powtórka po latach filmu W Imię Ojca przez pierwsze kilkanaście minut też napawała strachem, że jednak to już nie to, a magiczne czasy dkf-owskich spotkań z Jimem Sheridanem oraz Danielem Day-Lewisem z lat 90tych miały zostać tym razem odczarowane. Ale później poszło z górki, bo i Pete Postlethwaite wciąż gra tutaj małe wielkie rzeczy, bo scena z płonącymi karteczkami wzrusza nie mniej niż o'connorowe You Made Me The Thief Of Your Heart, a ostateczne rozstrzygnięcie procesu ponownie powoduje banana. Trochę więzienno-intelektualnej rozrywki z oskarowym potencjałem. 9/10. I tylko pytanie (bo mam wydanie z Filmostrady) czy warto na tę chwile robić jakis upgrade?

Dzieci Niebios. Irańskie kino sprzed prawie ćwierć wieku, jakże dalekie od podskórnych fajerwerków niepłonących rękopisów czy emocji ukrytych pomiędzy ciszą filmów Farhadiego. Prostota i naiwność, realizm magiczny oraz ogromne uznanie dla małoletnich bohaterów. Bo buty to ważna rzecz Smile Piszę to jako osoba, która lubi sobie dwa razy w tygodniu pobiegać amatorsko i która w ostatnim czasie zainwestowała w solidne buty do tegoż. 7/10

A Jutro Cały Świat. Przeciętne do bólu i wywołujące tęsknotę za takimi Edukatorami (tak btw nigdy nie ukazali się na bluray'u). Może z ważnym przesłaniem, może fajnie ukazujące naiwności młodzieńczego buntu, ale jednak na raz. 5,5/10

Armia Umarłych. Fajny koncept, nieźle układający się scenariusz, ogólnie niezłe kino rozrywkowe. Niestety psujące ogólne wrażeniem jakimiś zmianami tempa i zagrywkami rodem z filmów Guy'a Ritchiego. Myślę, że fajnie byłoby mieć 12 lat i obejrzeć to w czasach epoki vhs. 6/10

Lato 1993. Popełniłem błąd wybierając ten tytuł do czipsowego, odmóżdżającego piątkowego seansu. Ale stwierdziłem, że trzeba trochę intelektualnie się rozbudzić Smile I dlatego z ekranu często atakowała mnie nuda, a przecież ten retrospektywny czas dojrzewania był tutaj w swojej zwyczajności ukazany kapitalnie (te wszystkie małe rzeczy stanowiące kamienie milowe dla dziecka), a odtwórczyni głównej roli perfekcyjnie realizowała założenia scenariuszowe reżyserki filmu. Celne diagnozy, dziecięce traumy... Wszystko ok, ale raczej na samotny wtorkowy wieczór. 5,5/10

Gambit Królowej. Zaczęło się kapitalnie. Dwa pierwsze odcinki (ten w sierocińcu i po trafieniu do nowego domu, gdy główna bohaterka wygrywa pierwszy turniej) ocierające się o serial kultowy. Potem nieznaczny spadek formy, ale końcówka, z niewielką pomocą dobrze wyważonego patosu sprawia, że mamy do czynienia z mocnym 8/10. Przede wszystkim znakomita Taylor-Joy i powrót dziecięcego marzenia o byciu bardziej Kasparowem niż Karpowem. I te plansze pokazywane w tv czy uśmiechające się do nas z prasy schyłku PRLu. A my głupcy marzyliśmy o kapitalistycznej coli i marsie Smile 8/10
Cytat: Scott postawił na pornograficzny mesjanizm i niestety nie wyszło

Scott?
Army of the Dead - Netflix - straszna bieda. Na plus tylko postaci Dietera i Kojota, które miały jako taki charakter i dało się je zapamiętać. Reszta to wycinanki z papieru. Operator kamery miał delirium - wszystkie zdjęcia shaky cam nie wiedzieć czemu. Do tego ten idiotyczny (postprodukcyjny, cyfrowy?) fokus, który wyssał z każdego ujęcia głębię. Domyślam się, że zostało to wymuszone przez dokrętki z Tig Notaro na green screenach, aby wszystkie zdjęcia były spójne, ale efekt końcowy jest tragiczny. Miałem wrażenie, że oglądam cutscenki z którejś gry Davida Cage'a. Najlepsza z całego filmu jest teledyskowa czołówka. Motyw z "inteligentnymi" zombie niby dobrze wygląda na papierze, ale że został wykonany po łebkach, to zamiast się ekscytować i czuć dreszczyk emocji, co rusz parskałem śmiechem z kolejnych idiotyzmów. I fajnie, że Zack się inspirował Aliensami, bo jak kraść to od najlepszych, ale żeby ta inspiracja miała klasę i styl, to trzeba mieć więcej talentu niż rozbuchanego ego. Na koniec duży minus za cyfrowy gore. 3/10

Tlen - Netflix - Aja nadal w formie, ale nie tak dobrej jak w Crawl. Dobre zdjęcia, kolory, CGI, scenografia i bardzo dobra Melanie. Choć ma dosyć przewidywany (częściowo) plot, to oglądało mi się to (momentami) w nie małym napięciu. Nawet udana metafora pandemii i lockdownu. (naciągane) 7/10.

Gretel & Hansel - Amazon Prime - Wizualnie wycyzelowany, ale brakło mi nieco zdecydowania i mocniejszego stempla na koniec. Zdecydowanie bardziej mi się podobał niż The VVitch. 6,5/10

Kolejny film o Boracie - Amazon Prime - Kilka skeczy siadło idealnie za sprawą postaci córki, reszta niestety nudna, na siłę i bez sensu. Naciągane 5/10

Jako w piekle, tak i na Ziemi - Netflix - z gatunku Best of the Worst: Było kilka ciekawych konceptów, ale ogólnie to bieda mix Tomb Raidera, Blair Witch i Dantego dla ubogich. 2/10

Wrota do piekieł - Netflix - j.w. Best of the Worst: widać że to Raimi, ale nie ma to uroczej naiwności Evil Dead. 4/10

Niezwyciężony - Amazon Prime - Bardzo miłe zaskoczenie. Takie The Boys tylko animowane i nieco poważniejsze choć równie brutalne. Amazon ponownie puszcza bitch slapa Netfliksowi. Czekam na sezon drugi. 7,5/10

Love, Death & Robots - Netflix - S2 - Po sezonie pierwszym miałem ogromny apetyt na więcej. Niestety nieco się zawiodłem. Wizualnie imho to może być przełom. Takich wycyzelowanych i dopieszczonych, tak realistycznych animacji komputerowych jeszcze nie widziałem (nie chodzi o ludzkie twarze, ale o środowisko i przedmioty - ilość detali, namacalna wręcz faktura materiałów... byłem pod wrażeniem jak momentami udawało się obrazowi oszukiwać mój mózg). Bardzo podobała mi się też stylistyka, choć nie znalazłem swojego wybijającego się ponad innych faworyta jak było z The Witness z S1). Gorzej jeśli chodzi o treść. S1 był pod tym względem ciekawszy (choć też miał kilka słabiutkich segmentów). W S2 ostatnia animacja pod względem treści najbardziej się wybija in plus. Reszta ma równy poziom (na + kilka fajnych easter eggów dla uważnych obserwatorów, sugerujących jedno uniwersum), ale niestety nic poza 6/10, nie wspominając już o choćby zbliżeniu się do poziomu The Witness czy Sonnie's Edge. Wizualnie 11/10, treść 6/10, średnia 8,5/10.
Jakiś czas temu miałem wrażenie, że na temat jakości filmów z Netflixa wypowiedział się Misfit. Dziś nie dam za to głowy bo nie mogę znaleźć tamtego posta (jeśli faktycznie był).

Pytania do osób wyczulonych: Wink
1. Czy można obecnie postawić znak równości pomiędzy obrazem FHD z Netflixa a BD 1080p?
2. Czy jakość streamu 4K od  Netflixa równoznaczna jest z tym, co widzimy na płycie UHD?
3. Kiedyś pisano, że streamingowa jakość 4K = jakość z BD. Jak to wygląda dziś z Netflixem?
Oglądam aktualnie The Crown i w odcinku z mgłą pikselowaty banding zabijał.
W innych odcinkach też jednolite tła wyglądaja paskudnie. Ogólnie jakość jak dla mnie przeważnie nie jest zadowalająca.
Patrząc na cyferki* to
Ad 1. Nie
Ad 2. Nie
Ad 3. Tak**

* bitrate dla filmów HD Netflixa max 5.5 Mbit/s
bitrate dla UHD max 15 Mbit/s
dla plyt odpowiednio: ~ 20-40 i 60-100 Mbit/s

** patrząc tylko na ilość detali, bo szeroka paleta kolorów i HDR nadal potrafią dać streamowanemu filmowi/serialowi Netflixa kopa i imho będzie on wyglądał lepiej niż z płyty BD.

A patrząc gołym okiem? Moje doświadczenia potwierdzają cyferki i widzę ewidentną różnicę między tym samym filmem HD z Netflixa a płytą BD i tak samo w przypadku UHD.
I to jest post na miarę tego forum.

a. Uzyskałem szczegółowe odpowiedzi na zadane pytania.
b. Zobaczyłem swoje ulubione odnośniki  do istotnych komentarzy.
C. Ucieszyłem oko zręcznie zaplanowaną przestrzenią.

Od razu widać, że belfer. Wink Dzięki.

Ciekawią mnie te kwestie, serio. Jeśli zauważysz jakąś zmianę od ostatniego wpisu to bądź tak miły i napisz o tym.
Tymczasem przyznaję punkt reputacyjny. Jako jedyny zaspokoiłeś moją ciekawość.
@Daras, tutaj misfit również Ci odpowiedział, ale bardziej szczegółowo.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38