Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy z kolekcji...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Philadelphia (UHD) - film kupiony jako "ten trzeci", w promocji 3 za 30 Smile
Spodziewałem się przyzwoitego filmu, z dobrą grą aktorów, a dostałem o wiele więcej, bo całkiem niespodziewanie dla mnie, zachwyciła mnie strona wizualna.
Widziałem ten tytuł wcześniej tylko raz, bardzo dawno w telewizji i pamięć podpowiadała mi: "będzie szaro, buro i ponuro".

Nic z tych rzeczy. Kolory mnie zachwyciły, były szlachetne (to odpowiednie słowo). Nie mam drugiego takiego filmu w kolekcji, z takimi kolorami.
Całość jest utrzymana w jesiennych barwach, ale wielką frajdę miałem z obserwowania, jak autor zdjęć w porozumieniu ze scenografem, bawią się czerwonym, kontrastując go oczywiście z zielonym.
Ale jazda:
[Obrazek: c_image.php?max_height=2160&s=12...mp;amp;l=0]
Jak ktoś myśli, że to przypadek, to jest w błędzie:
[Obrazek: 17901_1.jpg]

Dopieszczenie szczegółów jest na bardzo wysokim poziomie:
[Obrazek: c_image.php?max_height=2160&s=12...mp;amp;l=0]

Zwrócę uwagę na kadr, gdzie do zabawy czerwony-zielony (ściany, obrazy, książki, kwiaty, naczynia) dodano jeszcze "niebieski" (zegar, wiosło, filiżanka, kosmetyki itp.)
[Obrazek: c_image.php?max_height=2160&s=12...mp;amp;l=0]

Pisząc o czerwonym, zielonym czy niebieskim, zwrócę uwagę iż mamy do czynienia zazwyczaj z pochodnymi tych kolorów jak granatowy, bordowy itd.
Coś pięknego  Heart

W filmach fantastycznych można pozwolić sobie na jeszcze więcej i mamy takie cuda jak chociażby "The Shape of Water" Guillermo del Toro
Total:
[Obrazek: the-shape-of-water-2047.jpg?w=315&h=177]

[Obrazek: the-shape-of-water-214.jpg?w=474]

[Obrazek: the-shape-of-water-3776.jpg?w=380&h=214]


Philadelphia: obraz 10/10  Heart , fabuła to mocne 7/10 - nie ma już takiej mocy oddziaływania jak w dniu premiery, ale jak jakiś młody widz uważa iż reakcje na AIDS są przesadzone, to zapewniam że w latach 90. było nawet dużo gorzej, istna psychoza i takie filmy były potrzebne, żeby uświadamiać ludzi.
Nowy telewizor przeszedł chrzest. Smile Na pierwszy ogień poszło obejrzane wczoraj Mission: Impossible. Fallout.

Obraz na Blu-ray - miazga!! Wprawdzie doskwiera mu ta sama przypadłość, co innym filmom ze zmiennym aspect-ratio (sceny w 2,40 : 1 wypadają świetnie, jednak to te w full frame wyglądają obłędnie), ale to w zasadzie jedyna uwaga jaką mam. Jeśli kiedyś jacyś goście zapytają mnie, czemu nadal kupuję filmy zamiast oglądać w sieci / na Netflixie, puszczę im finał z helikopterami. Niech wiedzą jak doskonale filmy w full HD mogą wyglądać!

Samo Fallout z seansu na seans wydaje mi się jeszcze lepsze (widziałem już czwarty raz). Po wyjściu z kina miałem z nim kilka większych i mniejszych problemów, ale teraz w zasadzie przeszkadza mi tylko parę scen, jak kiepsko napisana, zbyt długa ekspozycja na początku (scena z Huntem odtwarzającym taśmę z IMF). Reszta to perła! Uwielbiam Toma Cruise'a, uwielbiam Ethana Hunta i jego "niemożliwe misje". Jestem zachwycony tym, że nawet tak przemieloną przez Hollywood (w tym przez tę serię) fabułę, Christopher McQuarrie potrafił przedstawić w tak świeży i ekscytujący sposób. Nie kojarzę drugiego akcyjniaka do tego stopnia naładowanego akcją (serio, scen pościgów, walk, strzelanin i szpiegowskich podchodów jest tu blisko 90 minut na 140' czasu trwania), z tyloma udanymi twistami, tyloma zaskakującymi zwrotami akcji i przy tym wszystkim nie gubiącego bohaterów oraz ich historii. Protagoniści nawet będąc w samym środku zamieszania, często muszą dokonać najtrudniejszych wyborów, które definiują kim są (Ethan, Ilsa). Czegoś takiego rzadko doświadczam oglądając filmy z tego gatunku. No i realizacja! Zdjęcia, muzyka (często jawnie zrzynająca ze znakomitego soundtracku TDKR Zimmera), montaż!

[Obrazek: f660c641875a24b744eb15e2fc677dffd419e52f.gifv]

W scenach starć na pięści czuć, że każdy cios dochodzi, w trakcie pościgów kamera wyczynia cuda, a nawet podczas tych najdłuższych sekwencji w ogóle nie odczuwam zmęczenia, bo tempo jest idealne. No chyba, że mowa o pozytywnym zmęczeniu przez buzującą adrenalinę, bo momenty wyciszenia pozwalają złapać oddech tylko na chwilę. Często jest tak, że kiedy widz myśli, że to już koniec, nagle następuje moment z cyklu "o cię ch*j!" i wszystko zaczyna się od nowa. Big Grin

Ocena winduje na 9/10. Już nie mam wątpliwości, że to moja ulubiona część serii i najlepsze kino akcji minionej dekady (sorry Fury Road). W przyszłym roku, przed premierą kolejnej części, pewnie znowu trafi do odtwarzacza. Blush
Przy wczorajszej powtórce Jokera na Blu-ray, film zrobił na mnie jeszcze lepsze wrażenie niż przed rokiem podczas kinowego seansu. Wprawdzie zdania nie zmieniłem - Arthur nie jest Jokerem jakiego chciałem oglądać, tylko wersją self-pity-Joker, która tak naprawdę nigdy nie odleciała w swoim szaleństwie - szanuję jednak inność tej wizji, bo lubię gdy postacie, które wydawałoby się zostały już przemielone przez Hollywood na wszystkie możliwe sposoby, interpretuje się w nowy, ciekawy sposób. Cofam również swój zarzut o zbyt dużej dosłowności - po dedykacji "T.W." na zdjęciu młodej Penny Fleck trudno jednoznacznie stwierdzić, czy to były jedynie jej urojenia, czy może jednak wpływowy Wayne kłamał w sprawie swojego bękarta? Przebitki z Sophie również mi już nie przeszkadzały i bardzo fajnie że nie poznajemy zakończenia jej historii (Arthur ją zabił? Chyba tak, inaczej zgłosiłaby włamanie i nici z występu u Murray'a).

Za najmocniejszy punkt Jokera uważam atmosferę budowaną stroną audio-wizualną. Plany i lokacje są dopieszczone w najdrobniejszym szczególe: grafitti, deszcz, sterty śmieci, nawet bez ludzi pozbawionych empatii (których jest tu pełno) Gotham wydaje się brudne, przesiąknięte syfem jak nigdy dotąd. Zdjęcia są znakomite, a kolorystyka dobrana doskonale (te żółcie i butelkowa zieleń pasują do filmu o Jokerze idealnie, w końcu takiego koloru nosi włosy). Wisienką na torcie jest nastrojowa muzyka Hildur Guðnadóttir, której nie doceniłem rok temu. Bardzo charaktersytyczna, idealnie pasująca do historii i poszczególnych scen. A które sceny zapadły mi w pamięci najbardziej? Chyba wszystkie morderstwa Arthura, świetnie zrealizowane, brutalne, realistyczne. Niewiele jest takich w kinie komiksowym, być może dlatego robią tu tak duże wrażenie.

Zdecydowanie najgorzej oglądało mi się ostatnie 10 minut. Scena morderstwa Wayne'ów jest jedyną, w której nie występuje Arthur, co trochę wybija z rytmu, bo odstaje od narracji pierwszoosobowej przyjętej przez reżysera od początku filmu. Scena w Arkham również wydaje mi się zbędna, mam wrażenie, że Todd Phillips nie do końca wiedział jak chce zakończyć tę historię i zrobił to o kilka cięć za późno. Ja bym poprzestał na ujęciu z monitorami, w których widzimy efekt działań Arthura.

[Obrazek: f4de4627f9faa3f7c8afc7424947fefb.gif]

Z ewentualną zmianą oceny wstrzymam się do czasu obejrzenia wszystkich materiałów dodatkowych na płycie, bo często mam tak, że dzięki nim jeszcze bardziej doceniam realizację i decyduję się dać 1 pkt więcej. Póki co, zostaje mocna siódemka.

Obraz na Blu bardzo dobry (5/6), oglądałem wersję z napisami, ale w wolnej chwili zerknę kto czyta i jaki dostał tekst.
Jeśli chodzi o Sophie, to w zeszłym roku operator Lawrence Sher oraz reżyser i scenarzysta Todd Phillips potwierdzili, że ta postać przeżyła. Z filmu się tego nie dowiadujemy, ale obaj Panowie wyjaśnili to w wywiadach.

Słowa operatora:
Cytat:Todd makes it clear she wasn’t killed. Arthur is killing people who’ve wronged him in a certain way, and Sophie never wronged him.

Słowa reżysera i scenarzysty
Cytat:He doesn’t kill her, definitively. As the filmmaker and the writer I am saying he doesn’t kill her. We like the idea that it’s almost like a litmus test for the audience to say, ‘how crazy is he?’ Most people that I’ve spoken to think he didn’t kill her because they understand the idea that he only kills people that did him wrong. She had nothing to do with it. Most people understood that, even as a villain, he was living by a certain code. Of course he didn’t kill this woman down the hall.

Todd Phillips powiedział również, że scenariusz zawierał, krótką scenę podczas wywiadu Arthura z Murrayem Franklinem, która miała pokazać Sophie oglądającą dyskusję w telewizji. Miało to upewnić widzów, że Arthur nie zabił Sophie. Ostatecznie nie dołączono tej sceny do filmu, bo reżyser chciał, aby film był opowiadany tylko z punktu widzenia Arthura, a scena z Sophie zakłóciłoby strukturę narracyjną filmu.

Trafnie zauważyłeś Juby, że jednak scena morderstwa rodziców Bruce'a "odstaje od narracji pierwszoosobowej przyjętej przez reżysera od początku filmu". Ale przynajmniej wiemy jak to było z Sophie, choć lepiej, że w filmie to nie zostało jednoznacznie pokazane, tylko pozostaje do interpretacji widzów. Smile
Okej, dzięki za wyjaśnienia. Choć w takim wypadku trudno mi wytłumaczyć, dlaczego nie zgłosiła wtargnięcia do mieszkania.

(12-10-2020, 12:54)CivilWar napisał(a): [ -> ]Ostatecznie nie dołączono tej sceny do filmu, bo reżyser chciał, aby film był opowiadany tylko z punktu widzenia Arthura, a scena z Sophie zakłóciłoby strukturę narracyjną filmu.

LOL Big Grin No to tym bardziej trzeba było darować nam piątą wersję mordu w Crime Alley. xD Albo zmontować to inaczej, że radiowóz z Arturem przejeżdża obok kina, z którego wychodzą Wayne'owie i skręcają w uliczkę, a za nimi udaje się jeden z clownów. I cięcie, tyle by wystarczyło.
Cytat:ale w wolnej chwili zerknę kto czyta i jaki dostał tekst.

Gieferg w recenzji napisał(a):Tę rolę pełni w tym wypadku Daniel Załuski, którego nie słyszałem w nowych wydaniach już od lat i który stanowi całkiem miłą odmianę dla wszędobylskiego Piotra Borowca. Warto wspomnieć, że dostał do przeczytania konkretne, niestroniące od przekleństw tłumaczenie i choć w takim wypadku chętniej usłyszałbym tu Jarosława Łukomskiego, ścieżka lektorska i tak wypada przyzwoicie, a sam lektor nie zagłusza zbytnio kwestii aktorów.

A ja sobie tymczasem oglądam "Słoneczny Patrol" (sezon 3) w wersji zremasterowanej na Blu. Obraz prezentuje się świetnie, (oprócz okazjonalnie się pojawiających ujęć w SD), ale jest to rzecz typowo sentymentalna (sam oglądałem to w dzieciństwie gdzieś tak do 3-4 sezonu, trudno mi w tej chwili dokładnie stwierdzić, bo mają taką samą obsadę), można puścić do niedzielnego obiadu, ale nie polecam wydania nikomu, kto nie potrafi sobie samemu zrobić z tym porządku, bo to co zrobiono ze ścieżką audio to istna zgroza. Wymieniono większość piosenek - w dodatku nie zrobioino tego na zasadzie, że w tle leci inna muzyka, a reszta audio jest na miejscu, tylko jeśli akurat przy piosence były jakieś inne dźwięki (często nie ma, bo to głównie te teledyskowe montaże), to tego dźwięku zwyczajnie nie ma. Czasami zdarza się więc, że postacie sobie gadają, widać, że ruszają ustami, ale słyszymy tylko nową piosenkę i nic poza tym. Najbardziej kuriozalnie wypada scena z 9 odcinka, gdzie postać Alexandry Paul śpiewa, ale zamiast tego jej śpiewania leci w tle inna piosenka, w dodatku śpiewana przez faceta. Jako dodatek są na płycie wersje SD z oryginalnym audio (angielskie i niemieckie). Trzeba też dodać, że wersje zremasterowane bywają nieco pocięte (w sezonie 3 bodaj trzy odcinki - raz skrócono montaż pod piosenkę, wyleciała jedna scena ze śpiewaniem, a jeden odcinek pozbawiono 6 minut scen, w tym głównie takich, które były nakręcone prawdopodobnie tylko w SD).

Sam sobie oczywiście wstawiłem lektora ze starej emisji na TV4 z oryginalnymi piosenkami Tongue
ja pier... to z grami słyszałem, że takie GTA SA czy Mafia cyfrowe edycje obcieli piosenki ale z serialami!!! to takie wydania do kibla spuścić.

W filmach tego nie ma? Czy się mylę i np taki Dirty Dancing obcieli na BD z piosenek Tongue

A Miami Vice kopalnia klasyków na BD też wykastrowali?
Jedynym nasuwającym mi się przypadkiem gdzie w filmie brakuje piosenki jest rozszerzona wersja Głupiego i głupszego, gdzie usunięto jeden grający w tle kawałek. A w serialach to się zdarza bardzo często, wydania DVD są często pozbawione tych co bardziej znanych piosenek, w tym także z czołówek. Kwestia się rozbija o prawa do wykorzystania tych utworów, które widać są nabywane w bardziej ograniczonym zakresie niż w przypadku filmów kinowych.

Miami Vice mnie nie interesuje więc nie wiem, ale nie słyszałem żeby był tam jakiś problem z piosenkami.
Miami Vice ma chyba wszystkie fajne Smile tam jest ich od cholery.

lipa jak by np W Robin Hood - intra i Clanned nie było...
Robin to inna sytuacja, Clannad tam robił muzykę typowo z przeznaczeniem do serialu, a problem dotyczy wykorzystywania kawałków "z zewnątrz".
W "Baywatch" muzyka skomponowana na potrzeby serialu pozostała nietknięta.
W takim "Dzien za dniem" na DVD już nie usłyszysz na openingu tego: