Filmozercy.com | Forum

Pełna wersja: Oglądamy filmy z kolekcji...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W tym przypadku ten zmieniony format robi na plus. Dużo akcji w lesie, spektakularny finał w mieście dzięki temu aspektowi daje filmowi niezły efekt ala IMAX.
Potrafię zrozumieć problem z proporcjami 1,85 : 1 przy oglądaniu filmów na sali kinowej z ekranem przystosowanym do Cinemascope, przez co po bokach występują czarne pasy. Wypominania tego przy oglądaniu na telewizorze nie ogarniam (wyjątkiem są filmy ze zmiennym AR, które przy pełnej panoramie wyglądałyby lepiej).

[Obrazek: Man-on-Fire-2004-dir.-Tony-Scott.gif]

Człowiek w ogniu (2004) to bez dwóch zdań jeden z moich ulubionych filmów, nie tylko kina zemsty. Powtórka po kilku latach, pierwszy raz na Blu-ray [włączyłem z lektorem, do którego jestem przyzwyczajony z czasów DVD] weszła gładko i uzmysłowiła mi, że wolę tę część filmu, w której rodzi się relacja Creasy'ego z Pitą, aniżeli sceny akcji, czy tortur. Może to być spowodowane jedynym zgrzytem jakiego dostrzegam, czyli zdjęciami - często zniekształcanymi w stylu kilku innych filmów Tony'ego Scotta. Z jednej strony pasują do historii o alkoholiku i facecie, który się wykrwawia zamiast leżeć, jak nakazali mu lekarze. Z drugiej, to zniekształcanie często sprawia że sceny akcji są mniej czytelne (jak strzelanina z GIFu powyżej). Niemniej, fabuła jest wciągająca, obsada doskonała (Denzel! młodziutka Dakota Fanning!!), klimat mnie urzeka, a całość niezmiennie wzrusza, zwłaszcza w finałowej scenie. 10/10

Obraz na Blu bardzo w porządku. I dobrze, bo to film FOXa, więc na wydanie 4K (a tym bardziej 4K z polską wersją językową) nie ma co liczyć.
Po prostu lubię wygląd filmów w szerokich proporcjach. I owszem, w kinie to przeszkadza bardziej, a w domu nie tyle przeszkadza co po prostu powoduje u mnie jakiś taki niedosyt. Avengersów sobie przeformatowałem (bo tam było to wręcz rażące) i od lat nie oglądam inaczej niż w 2.35:1, ale za dużo z tym było roboty, żebym to powtórzył z jakimś innym filmem.

EDIT:

Wojna o planetę małp [Blu-ray/lektor] - spróbowałem dać drugą szansę ale powtórka niczego nie zmieniła. Przyzwoita pierwsza połowa, a potem już tylko nuda i żenująco idiotyczny finał - pułkownik kazał budować ten mur z myślą o obronie przed śmigłowcami? I pewnie też z myślą o tym te strategicznie rozmieszczone eksplodujące cysterny? Na deser lawina zmiatająca wrogą armię i śmierć głównego bohatera wywołująca nie takie emocje jak powinna. Film wygląda jak sesja RPG prowadzona przez zmuszonego do improwizacji nieudolnego MG. Jest topornie, powolnie i kompletnie bez pomysłu, w dodatku nie ma komu kibicować.
3/10

Tu było więcej na temat: https://forum.filmozercy.com/watek-planeta-malp-seria--995?pid=49565#pid49565

Książę Persji [Blu-ray/lektor] powrót po dłuższej przerwie i kolejny udany seans. Zgrabniejsza przygodówka niż którakolwiek część Piratów. W sumie lepiej mi się ogląda też od Raidersów czy tym bardziej Temple of Doom. Gemma w tym filmie... <3 9/10

K2 [DVD/lektor] - Postacie może trochę płytkie, a fabuła przewidywalna, ale całość trzyma w napięciu i wciąż dobrze się ogląda - świetne zdjęcia (i nie przeszkadza nawet fakt, że w roli K2 występuje o połowę niższa góra). 7/10

Daredevil [Blu-ray/napisy] w wersji dir cut lepszy od mniej więcej połowy filmów MCU, klimatem przypomina miejscami "kruka" (nawet ten sam kompozytor) a chwilami Batmana Burtona, tylko te akrobacje w słabym CGI, Matrixowe wtręty i Evanescence drażnią. Mimo wszystko - 8/10. Dodam, że lubię obu głównych villainów. Dla mnie jedyny słuszny Daredevil. Serial Netflixa spuściłem w kiblu.
Powtórka trylogii po latach. Gdy jakiś czas temu odwiedzałem tatę, w telewizji właśnie zaczynała się pierwsza część. Tydzień później trafiłem do jego pokoju akurat gdy oglądał drugą (sceny w alternatywnym roku 1985) - chodziły więc za mną te filmy od jakiegoś czasu, a że dostałem je w prezencie od narzeczonej, w końcu musiałem je sobie przypomnieć.

[Obrazek: bttf.jpg?format=1500w]

Nigdy nie byłem wielkim fanem Powrotów do przyszłości, ale chyba właśnie zostałem jednym z nich. Jako dzieciak lubiłem je, bo było dużo akcji, humoru i oczywiście podróże w czasie. Teraz, po tym jak nie widziałem ich od deski do deski jakąś dekadę, a może dłużej, mogłem je docenić o wiele bardziej. Scenariusz pierwszego Powrotu jest doskonały! Praca kamery, montaż, wspaniała muzyka Alana Silvestri'ego - wszystko prezentuje się obłędnie, tworząc niepowtarzalne widowisko. Finał jest jednym z tych, które trwają tak długo, sprawy komplikują się w nim tak często, a napięcie nie tylko sięga zenitu, ono zwyczajnie nie przestaje rosnąć(!), że gdy w końcu Marty'emu udaje się wrócić do 1985 roku, a Doc Brown widzi znikającego DeLoreana i cieszy się jak dziecko na ulicy, wypuściłem z siebie parę, jakbym sam właśnie dokonał czegoś niemożliwego. Fantastyczny film, fantastyczna rozrywka. 9/10, ale już mam ochotę na powtórkę, a piosenka "Power of Love" kotłuje mi się w głowie od tygodnia, więc nie wiem czy po kolejnej powtórce nie dam dychy.

Sequel miał cholerne trudne zadanie, bo musiał ruszyć z miejsca, w którym zakończył się oryginał, a przecież zakończono go gagiem! Podróż do przyszłości nie ma więc zbyt wiele sensu, misja Doca i Marty'ego wypada dość pretekstowo i to tu znajduje się najwięcej nieścisłości scenariuszowych. Przyznam, że poza kilkoma znakomitymi pomysłami (deskolotka, Jaws 19 - "This time it's really really personal" Big Grin, córka Marty'ego!! Big Grin) segment w przyszłości i cały nadmiar ekspozycji w pierwszej połowie filmu lubię najmniej, ale na szczęście Marty w końcu idzie do Biffa (oglądającego Za garść dolarów!) dopytać o Almanach i wtedy dwójka robi się równie dobra, co część pierwsza. Przeżywanie tych samych wydarzeń z innej perspektywy do dziś jest czymś wyjątkowym, no i to w tej części największe wrażenie robią efekty specjalne (szczególnie dwa ujęcia musiałem sobie powtórzyć, tak świetnie się trzymają). Cliffhanger też pierwsza klasa. Rozumiem decyzję z umieszczeniem na końcu drobnego zwiastuna do części III, bo ludzie pewnie zwyzywaliby twórców za urwanie akcji w takim momencie (nie byli wtedy gotowi). To chyba najlepsze zawieszenie akcji do czasu Infinity War. Ocena: 3 na 4 gwiazdki, czyli mocne 7, lub słabe 8 w skali 1-10.

Trzecia część miała ten luksus, że podobnie do oryginału mogła powoli wprowadzać widza w fabułę, nie rzucać go od razu do roku 2015. Dzięki temu ekspozycji jest o wiele mniej, tempo znacznie lepsze, a klimat westernu i wszystkie najważniejsze elementy gatunku, które tu zawarto, są po prostu wspaniałe (zwłaszcza jak się lubi westerny, a ja lubię). W trzeciej części to w końcu Marty, a nie George ma jakiś story arc, musi się czegoś o sobie nauczyć, to także w tej części Doc ma największą rolę, a ich duet działa wspólnie częściej niż kiedykolwiek. Do czasu Batman Begins nie kojarzę drugiego tak emocjonującego finału z pędzącym pociągiem - uwielbiam go. Przyznam szczerze, że choć pierwszą część uważam za najlepszą, to chyba trójkę widziałem najwięcej razy i uważam za najfajniejszą. Wink 9/10

Zakończenie nie ma w sobie za grosz logiki (wehikuł czasu zbudowany na Dzikim Zachodzie!? Smile), ale puenta i przesłanie są tak proste, oczywiste, że nie wyobrażam sobie, aby to mogło zakończyć się inaczej. Wspaniała trylogia i bardzo dobrze, że Zemeckis trzyma się swojego stanowiska, aby takową pozostała. Żadnych sequeli, spin-offów, ani remake'ów Powrót do przyszłości nie potrzebuje.

Oglądałem wydania od Filmostrady i nie widzę sensu wymiany na nowy remaster, lub UHD, obraz w zupełności mnie satysfakcjonuje (szczególnie trzecia część dobrze się prezentowała, ale ona ogólnie ma super zdjęcia i dużo akcji toczącej się w plenerach za dnia). Gorzej z polską wersją językową w środkowym epizodzie. O ile cz. I i cz. III czyta Brzostyński i ma akceptowalny tekst, tak - nie wiedzieć czemu - część drugą czyta Jan Czernielewski (za którym nie przepadam), czytający totalne bzdury. Następnym razem przy dwójce włączam napisy.
Ostatnio oglądałem naście lat temu, zniechęca mnie do tego filmu przyjęty model podróżowania w czasie, a częśc trzecią wspominam jako nudną. Może jednak czas powtórzyć, szczególnie, że mam do tego solidne zestawy lektorów, no i warto córkę z tym zaznajomić.

Under Siege [Blu-ray/lektor] po paru latach wróciłem do jednego z najpopularniejszych filmów Seagala, za którym jednak specjalnie nie przepadałem, ale tym razem wszedł w miarę nieźle, choć wciąż jest rozczarowujący, szczególnie nijaki finał. 6/10

Fantastic Four [DVD w wersji extended/napisy] - zabawne jak w wersji extended mamy ewidentnie wstawione obok siebie dwie sceny które powinny być wobec siebie alternatywne. Nawet fragmenty dialogu się powtarzają. Mimo wszystko jako superhero dla młodszych widzów sprawdza się to całkiem nieźle. Córa zadowolona, sam się też nie męczyłem. 6/10

Twister [DVD/lektor - Rosołowski] - De Bont do swego debiutu reżyserskiego tzn Speeda nigdy się nawet nie zbliżył, ale Twistera ogląda się całkiem przyjemnie, choć efekty się już mocno zestarzały, a całość bywa trochę monotonna (no ileż można gonić za tym tornadem?). Hunt, Paxton, Seymour Hoffman, parę fajnych kawałków na soundtracku. Jest ok. 7/10
Ten model podróży w czasie jest uznawany przez fizyków teoretycznych, m.in. Michio Kaku, za najlepiej / najbardziej prawdopodobnie podróże w czasie ze wszystkich filmów. Przynajmniej jeśli chodzi o część pierwszą, bo wiadomo, że w drugiej dzieją się już dziwne rzeczy, a dla akcentu komediowego przodków i potomków bohaterów grają ci sami aktorzy.

(09-12-2020, 19:52)Gieferg napisał(a): [ -> ]a częśc trzecią wspominam jako nudną.
To tak samo, jak przy Szklanych pułapkach.

[Obrazek: tenor.gif?itemid=4780395]

(09-12-2020, 19:52)Gieferg napisał(a): [ -> ]Twister [DVD/lektor - Rosołowski] - De Bont do swego debiutu reżyserskiego tzn Speeda nigdy się nawet nie zbliżył, ale Twistera ogląda się całkiem przyjemnie, choć efekty się już mocno zestarzały, a całość bywa trochę monotonna (no ileż można gonić za tym tornadem?). Hunt, Paxton, Seymour Hoffman, parę fajnych kawałków na soundtracku. Jest ok.  7/10

Też niedawno widziałem, nawet dwa razy (to jeden z ulubionych filmów mojej narzeczonej, więc nie miałem wyboru. Big Grin) i na Stopklatce też puszczają wersję z Rosołowskim. Zgadzam się, film okej, choć CGI mocno się zestarzało, a to głównie na nim jedzie przez większość czasu. Przez resztę zalatuje najdroższą w historii reklamą pepsi. xD Mimo wszystko, napięcie i bohaterowie (zarówno ekipa protagonistów, jak i konkurencyjna) sprawiają, że wciąż ogląda się go przyjemnie.
Cytat:bo wiadomo, że w drugiej dzieją się już dziwne rzeczy, a dla akcentu komediowego przodków i potomków bohaterów grają ci sami aktorzy.
Pierwsza była spoko, ale właśnie z drugą miałem problem - również z tymi aktorami w różnych rolach jak i beznadziejną charakteryzacją.
Z trójki w ogóle mało co pamiętam, chyba głównie ostatnią scenę.
Twister ma też kapitalny (i przebojowy) score Marka Manciny:







Gieferg, jakie masz wydanie Twistera? Bo to w sumie dobry pomysł na prezent dla mojej lepszej połówki.

(09-12-2020, 23:02)Gieferg napisał(a): [ -> ]Pierwsza była spoko, ale właśnie z drugą miałem problem - również z tymi aktorami w różnych rolach jak i beznadziejną charakteryzacją.

Charakteryzacja trąci myszką w każdej części, ale zabieg kilku ról dla tych samych aktorów akurat sprawdza się w warstwie komediowej. Zupełnie nie pamiętałem, że Michael J. Fox gra swoją córkę w 2015 i na jego widok prawie oplułem się herbatą ! Big Grin
Wydanie specjalne z brzydką czarną okładką i małą grafiką w okienku, przy czym tam są normalnie tylko napisy, lektora sobie dorobiłem do kopii zapasowej.